Kryminalna seria o komisarzu Dixonie zaczyna się właśnie od tej książki. Kryminał, który ma tylko 200 stron?. Czy tyle wystarczy, żeby rozwiązać zagadkę?
W linii prostej
Damien Boyd
wydawnictwo: Editio Black
okładka: miękka
liczba stron: 188
Zaskoczyła mnie objętość książki. Wiem, może to głupie, ale kryminały, które do tej pory czytałam miały słuszną wagę i objętość. Autorzy najczęściej, oprócz wątku kryminalnego, dość mocno skupiają się na życiu prywatnym bohatera. Jego osobiste perypetie stanowią często równie ważny element historii. W przypadku książki Damiena Boyda o życiu prywatnym komisarza Dixona wiemy niewiele, autor skupia się na jego życiu zawodowym. Dowiadujemy się, że przeniósł się z Londynu w swoje rodzinne strony. W nowym miejscu pracy zabiera się za rozbicie szajki przestępców. Dodatkowo zajmuje się sprawą śmierci swojego dawnego partnera wspinaczkowego, który podczas jednej z wypraw spada ze skały na oczach świadków i ginie. Dixon nie potrafi uwierzyć, że jego kolega mógł popełnić jakiś błąd podczas wspinaczki, ale zeznania świadków na to wskazują. Jednak komisarz nie daje za wygraną i jeszcze raz przegląda sprzęt wspinaczkowy kolegi, jego telefon, zdjęcia i filmy świadków. Podczas wyjaśniania tej sprawy na jaw wychodzą różne tajemnice Jacka, które mocno szokują komisarza.
W tej książce sporo jest nazw i opisów związanych ze wspinaczką. Początkowo trochę mnie to przytłaczało, bo kompletnie się na tym nie znam. Ale po pierwszym szoku jakoś poszło. W zrozumieniu pomaga słowniczek, który polecam laikom takim jak ja 🙂
Jeśli chodzi o główny wątek historii to jest wciągający, a pomysł oryginalny. Zastanawiam się, czy ktoś podczas czytania domyśli się wszystkiego. Przyznam, że ja kilkukrotnie byłam zaskoczona zwrotami akcji. Moją uwagę zwróciła też rozległa wiedza komisarza Dixona na różne tematy, oczywiście pomogło mu to w rozwiązaniu zagadki 🙂 Zastanawiam się też, czy w kolejnych tomach autor zdradzi więcej szczegółów z życia prywatnego komisarza Dixona, może wtedy dowiem się skąd ta wiedza pochodzi.
Komisarz Dixon to policjant z “nosem”, potrafi drążyć temat, a do tego ma wiedzę i intuicję. W jego fachu to dobra kombinacja. Zastanawiam się, czy w kolejnych częściach nadal będzie to policjant bez skazy, czy jednak ma jakieś wady i słabości. Nawet jednorazowe złamanie przepisów, którego się dopuścił w pracy było w słusznej sprawie i doprowadziło do postępów w śledztwie.
“W linii prostej” bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Książkę czyta się szybko i z zainteresowaniem. Jestem ciekawa kolejnych części tej serii i chętnie je przeczytam.