Czy jedno, z pozoru błahe, wydarzenie może zmienić życie dwóch rodzin? Patchett udowodniła w tej książce, że tak. “Dziedzictwo” przeczytałam w trzy dni, mimo kilku zastrzeżeń…
Zacznę właśnie od tych zastrzeżeń, bo mam je do pierwszego rozdziału. A to on jest najważniejszy, to w nim dowiadujemy się, jakie wydarzenie zmieni późniejsze losy bohaterów. Ale ten początek nie porywa… Przyjęcie z okazji chrztu dziecka, sporo gości, w tym jeden bez zaproszenia, sporo alkoholu i pomarańczy. Czytałam i zastanawiałam się, jak autorka chce zrobić z tego dobrą historię? Odpowiedź dostałam w kolejnych rozdziałach.
Konstrukcja fabuły przypominała mi trochę puzzle, które sama musiałam dopasować w odpowiednie miejsce. Autorka dała mi bazę na pierwszych stronach książki, ale każdy kolejny wątek musiałam już sama umiejscowić w czasie. Historia dwóch rodzin nie jest podana na tacy, czytelnik musi trochę się wysilić, żeby odnaleźć się w całości. To może być dla kogoś męczące, ja lubię taką zabawę.
Co ciekawe, “Dziedzictwo” nie ma porywającej, szybko toczącej się fabuły, każdy kolejny wątek to po prostu następny puzzel do układanki. W tym tkwi urok tej książki, która chyba może nie każdemu przypaść przez to do gustu. Gdyby autorka miała gorsze pióro, to pewnie nie dałoby się tego czytać. Zakończenie również w jakiś dosadny sposób nie podsumowuje historii. Ta książka nie ma dokładnej osi, wydarzenia nie toczą się w konkretnym kierunku. My po prostu poznajemy kolejne konsekwencje wydarzenia z przeszłości. Czy przez to jest nudno? Wbrew pozorom nie. Mnie wciągnęło i tylko przewracałam kolejne strony.
Akcja rozpoczyna się podczas przyjęcia z okazji chrztu najmłodszej córki Fixa. Pojawia się na nim, bez zaproszenia i z butelką alkoholu, Albert. Losy rodzin tych dwóch mężczyzn zmienią się od tego dnia całkowicie. Po latach ich historia stanie się inspiracją do napisania książki. Napisze ją jeden z bohaterów, który pozna córkę Fixa. Sekrety rodzin wyjdą na jaw i nie wszyscy będą z tego powodu zadowoleni.
Na koniec jeszcze kilka słów o wydaniu. Wydawnictwo Znak Literanova zadbało o to, żeby książka cieszyła oko. Twarda okładka, dobry papier, dużo światła w tekście, całość robi bardzo dobre wrażenie wizualne.
Zanim przeczytałam Twoją recenzję, myślalam, że to książka kucharska:) Okładka średnio wygląda, ale Twoja recenzja przekonuje, że warto zajrzeć do środka. Ciekawa pozycja:)
Wiesz, to jedna z moich ulubionych współczesnych Autorek :). Ja właśnie lubię jej styl, to subtelne zagmatwanie losów bohaterów :). Co w sumie jest dziwne, bo zwykle mnie to odstrasza w książkach. Ona to jednak jakoś tak ujmuje, że zupełnie mnie ten zabieg nie irytuje. // Do tej pory najbardziej podobała mi się “Asystentka Magika”.
A ja muszę nadrobić jej pozostałe książki, bo ta była pierwsza 😉