Marzenie Łucji
Dorota Gąsiorowska
“Marzenie Łucji” to kontynuacja historii z powieściowego debiutu pisarki – “Obietnicy Łucji” (o tej książce przeczytasz tu → https://reniferczyta.pl/8-uciekajac-przed-przeszloscia/ ) . O ile pierwsza część bardzo mi się spodobała, o tyle druga rozczarowała.
Minęły prawie dwa lata od momentu, kiedy czytałam “Obietnicę Łucji”. Pierwsza część była pokrzepiającą, ciepłą, romantyczną książką dla kobiet. Dorota Gąsiorowska zdobyła wtedy wiele wiernych fanek, które wyczekiwały dalszych losów Łucji. Później czytałam jeszcze “Primabalerinę” (o tej książce tutaj -> https://reniferczyta.pl/377-dorota-gasiorowska-primabalerina/ ), trzecią książkę autorki, która również miała swój klimat i była miłą, kobiecą lekturą. Dlatego do czytania “Marzenia Łucji” zabrałam się ze sporymi oczekiwaniami, przekonana, że czeka mnie kolejna podróż w świat literatury kobiecej. Niestety, książka rozczarowuje.
Czy zawinił brak pomysłu na kontynuację losów Łucji i Tomasza? Chyba tak, bo ta historia jest trochę o niczym… Tomasz wyjeżdża koncertować do Włoch, Łucja ma złe przeczucia, boi się, że ich relacja zmieni się przez ten wyjazd. Tomasz koncertuje z przepiękną znajomą, która od lat chce go usidlić. Oczywiście pojawiają się podejrzenia o zdradę… O tym jest pierwsza połowa książki, w której Łucja snuje się po ogrodzie z filiżanką herbaty i układa najgorsze scenariusze, a domysły potęgują rzadkie telefony od ukochanego.
Kiedy myślałam, że po prostu będzie nudno, okazało się, że nie! Autorka w drugiej połowie zapewnia brazylijską telenowelę! I przyznam, że tego mi już było za wiele, czytałam i oczy przecierałam ze zdziwienia.
Sporą część historii stanowią baaaardzo obszerne (dobra, powiedzmy to szczerze, rozwlekłe) opisy, które najczęściej dotyczą codziennych czynności. Jeśli ktoś lubi czytać o robieniu herbaty i spacerze na ulubioną ławeczkę przez trzy strony, to się ucieszy, ja omijałam te opisy, traktowałam je raczej jako wypełniacz stron.
Osoby, które nie czytały pierwszej części, bez większych problemów odnajdą się w historii, autorka zadbała o krótkie streszczenie potrzebnych informacji, oczywiście jest to pigułka, ale myślę, że dla zrozumienia wydarzeń w zupełności wystarczy.
Podsumowując, ta książka rozczarowała mnie. Główny zarzut dotyczy braku pomysłu na kontynuację losów Łucji i Tomka, kolejny to rozwlekłe opisy, które bardzo często niewiele wnoszą do historii, do tego dorzucę jeszcze wątki niczym z brazylijskiej telenoweli, które wręcz nie pasują mi do tej autorki.
Jestem bardzo ciekawa, czy Dorota Gąsiorowska planuje w najbliższym czasie wydanie kolejnej książki. Mam nadzieję, że “Marzenie Łucji” było jedynie wypadkiem przy pracy.