Są książki, o których ciężko napisać cokolwiek zaraz po przeczytaniu. Tak było w przypadku “Lion. Droga do domu”. Potrzebowałam kilkunastu dni, żeby usiąść i zastanowić się, co napisać, żebyście nie mieli wątpliwości, że warto przeczytać tę książkę.
Inaczej czyta się powieść, w której postaci i wydarzenia są fikcyjne. Doceniam wtedy pomysłowość autora, ciekawe zwroty akcji, charakternych bohaterów. Ale zupełnie inaczej czyta się historię prawdziwą, napisaną przez głównego bohatera. Co ciekawe pierwsze opisy książki “Lion. Droga do domu” nie pozwalały mi uwierzyć w to, że ta historia jednak nie jest zmyślona.
Historia, którą opowiada dorosły Saroo rozpoczęła się w Indiach, kiedy chłopiec miał zaledwie 5 lat. Saroo wychowywał się w niewielkim miasteczku, mieszkał z mamą i rodzeństwem. Rodzina Saroo była biedna, dzieci często żebrały lub zajmowały się drobnymi pracami, byle tylko wspomóc budżet rodzinny. Mimo trudnej sytuacji chłopiec czuje się kochany i bezpieczny ze swoją rodziną. Opisy dziecięcych lat spędzonych z rodzeństwem i mamą są poruszające. Często padają słowa, że jako dziecko Saroo był najczęściej głodny, ale przywykł do tego i nauczył się z tym żyć. Dzięki jego wspomnieniom możemy dowiedzieć się, jak wygląda życie w Indiach widziane oczami dziecka, jak radzi sobie kobieta, która ma kilkoro dzieci, musi zarobić na ich utrzymanie, a jednocześnie zająć się nimi w domu.
Punktem zwrotnym tej historii jest dzień, w którym Saroo wsiada do pociągu i zasypia. Chłopcu wydawało się, że widział brata, chciał pojechać z nim, dlatego wsiadł do pociągu. Tam zasypia zmęczony i jedzie w nieznane. Nieznane okazuje się być bardzo daleko od domu. Saroo dojeżdża do Kalkuty, pięciomilionowego miasta, gdzie mały chłopiec nie ma szans przeżyć. Jego wspomnienia z tego okresu, opowiedziane z drobnymi szczegółami, potrafią poruszyć. Mnie najczęściej wprawiały w osłupienie. Nawet kilka dni po przeczytaniu książki myślałam o tym, że to nieprawdopodobne, że Saroo wyszedł z tej historii cały.
Chłopiec trafia do sierocińca i dość szybko do rodziny zastępczej. Po latach postanawia odnaleźć swoją rodzinę. Więcej szczegółów nie mogę wam zdradzić, bo odbiorę wam możliwość odkrycia tej książki samemu.
Jego historia jest nieprawdopodobna, pełna trudnych doświadczeń i strachu dziecka. A przy tym wszystkim Saroo wielokrotnie powtarza, że miał wiele szczęścia, więcej niż inne dzieci w podobnej sytuacji.
Przeczytajcie jak sobie radził na ulicach Kalkuty oraz jak po latach postanowił poszukać swojej rodziny. Opierał się jedynie na swoich wspomnieniach, które mimo wszystko nie były wystarczające.
Dużym plusem książki są zdjęcia zrobione przez Saroo. Minusem jest styl pisania, bardzo prosty z częstymi powtórzeniami. Ale przekłada się to w jakimś stopniu na wiarygodność, po prostu czułam jakby ktoś opowiadał mi historię swojego życia. Pewnie są osoby, którym będzie to przeszkadzać, dla mnie było do zniesienia, skupiłam się na wydarzeniach.
Na koniec jeszcze przypomnienie, że od 2 grudnia w kinach można oglądać film, który powstał na podstawie książki.