Fortuna po polsku
Leszek Kostrzewski, Piotr Miączyński
Przyznaję, ta książka trafiła do mojego zbioru przypadkowo. Nie polowałam na nią, zdarzyła się jakaś promocja czy inna akcja, która skusiła mnie ceną. Kupiłam i książka grzecznie czekała na swój czas w czytniku.
Zaczęłam ją czytać podczas powrotu z wakacji. Długa podróż samochodem to jednak męcząca sprawa i żeby umilić podróż sobie i mężowi, zaczęłam “Fortunę” czytać na głos. Książka przekonała mnie wtedy tym, że była podzielona na rozdziały, a każdy z nich stanowił osobną historię, idealnie na czas podróży. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Gdyby nie to, że głos mi już trochę padał i robiło się ciemno, to chyba przeczytałabym ją w aucie do końca (12 godzin jazdy!).
“Fortuna po polsku” to historie znanych marek, z których spora część nadal funkcjonuje na polskim rynku. Autorzy opisują jak powstawały rodzinne, polskie firmy jak np. Kruk, Wedel czy Blikle. Nie zagłębiają się w szczegółową analizę rynku czy nie przytaczają wyciągów z ksiąg rachunkowych. Skupiają się raczej na właścicielach, ich cechach charakteru, umiejętnościach, które umożliwiły budowanie marki, na warunkach w jakich powstawały firmy. Dzięki rozdziałowi o domu mody Herse dowiedziałam się np. jaka moda obowiązywała w latach przedwojennych. W rozdziale poświęconym Wedlowi zaskoczyło mnie podejście właściciela do marketingu i promocji swoich produktów.
Każda historia opowiedziana jest w bardzo swobodny sposób, okraszona anegdotami, ciekawostkami z życia właścicieli, czasem cytatami. Dzięki czemu “Fortuna” okazała się zbiorem ciekawych historiach o ludziach, a w drugiej kolejności o biznesach. Myślę, że warto po nią sięgnąć w wolnej chwili, po to, aby zobaczyć jak kiedyś budowało się renomę firmy, jak powstawały firmy, z jakimi przeciwnościami borykali się rzemieślnicy i co obecnie dzieje się z ich biznesami.
“Fortuna po polsku” to miłe zaskoczenie, bez fajerwerków, orkiestry dętej i czerwonego dywanu, ogromnego wooooow, ale sądzę, że warto poznać te historie.
PS. Moim ulubionym rozdziałem jest ten poświęcony Wedlowi, a Twój?
Czytanie na głos – fantastyczna sprawa:). Książka mnie ciekawi, więc kiedyś z chęcią do niej zajrzę.
Nie miałam okazji jeszcze czytać tej książki ale po Twojej recenzji chętnie do niej zajrzę. Fajny masz czytnik, taki słodziaśny 😉