Sofia Caspari
W krainie kolibrów
Dość grube tomisko w kolorowej i optymistycznej okładce pojechało ze mną na urlop. Nie sądziłam, że przeczytam ją całą, ale okazała się wciągająca, chociaż mam też kilka zastrzeżeń….
Zacznę od tego, że Sofia Caspari to pseudonim Kirsten Schutzhofer, autorki książek historycznych, co dość szybko można zauważyć. Tło historyczne wydarzeń jest bardzo dobrze nakreślone. Przeniosłam się do Argentyny XIX wieku, gdzie wtedy masowo napływali emigranci z Europy. Autorka skupia się na opisaniu relacji społecznych między rdzennymi mieszkańcami Ameryki, a napływowymi Europejczykami. Opisuje też proces powstawania miasta czy skalę imigracji. Za ten aspekt książki daję dużego plusa, myślę, że nie tylko dla mnie to całkiem dobra lekcja historii.
Minus będzie niestety za kreacje bohaterów. Widocznie mniej uwagi autorka poświęciła swoim bohaterom, momentami poskąpiła szczegółów, nie dała mi szansy na lepsze poznanie ich, przez co nie zawsze rozumiałam ich postępowanie. Niektórzy byli przerysowani i karykaturalni, inni trochę nijacy (taką nijaką postacią jest dla mnie Julius, jeden z głównych bohaterów, dla mnie zostanie nierealnym królewiczem na białym koniu). Gdybym miała ich wszystkich określić jednym słowem… telenowelowi. A biorąc pod uwagę, że akcja ma miejsce w Argentynie, to nawet sporo się zgadza 😉
Mimo tak ważnego zastrzeżenia książka się broni, przeczytałam ją szybko i z dużym zainteresowaniem. Opisy relacji społecznych, dobry styl i rozmach opowieści wynagrodziły mi braki wyrazistych charakterów.
Kilka słów o fabule. Na statku do Buenos Aires, ówczesnej ziemi obiecanej dla Europejczyków spotykają się przedstawiciele dwóch różnych warstw społecznych: Anna pochodzi z niższej warstwy, płynie w części z biedniejszymi pasażerami, w Argentynie czeka na nią rodzina, razem chcą odmienić swój los i móc żyć na przyzwoitym poziomie. Sytuacja finansowa Viktorii i Juliusa jest lepsza, ona płynie do bogatego męża, on płynie udowodnić ojcu swoje racje. Jednak z każdym nowoprzybyłym ziemia obiecana obchodziła się podobnie – na ciężkie choroby zapadali wszyscy, niezależnie od statusu, a do tego biedak mógł się szybko dorobić fortuny, a bogacz szybko stracić.
Autorka akcentuje też kontrasty społeczne między napływowymi a rdzennymi mieszkańcami. Dlatego jeszcze raz podkreślam, że tło wydarzeń i opis społeczeństwa autorka stworzyła z rozmachem i to zrobiło na mnie wrażenie. Mam w planie przeczytać pozostałe dwa tomy sagi argentyńskiej.
Mam ją już od dłuższego czasu na półce i jakoś ciężko mi jest się za nią zabrać.
Zapraszam https://recenzjekrolewskie.blogspot.com/
Też miałam ochotę na tę sagę, ale po tym, co piszesz, musiałabym się głębiej zastanowić, czy nadal mam chęć na czytanie o takich bohaterach…
Ta książka nadal wywołuje u mnie mieszane uczucia, bo w sumie minusy są dość konkretne, a mimo to dobrze się ją czytało. Trochę to dziwne 😛
Ta książka czeka na swoją kolej w moim stosiku. 😉