Wiem, że jest sporo osób, które czekają na premierę tej książki. “Kiedy odszedłeś” to ciąg dalszy “Zanim się pojawiłeś”. Najnowsza książka Jojo Moyes pojawi się na rynku 15 czerwca. Autorka przyzwyczaiła nas do książek, które poruszają, wzruszają, bawią i zmuszają do myślenia. I tym razem się nie zawiedziecie.
Na początku chcę uspokoić wszystkie osoby, które nie czytały “Zanim się pojawiłeś”, a zainteresują się “Kiedy odszedłeś”. Poradzicie sobie bez znajomości pierwszej części bez problemu.
“Kiedy odszedłeś” to dalsze losy Louisy, która po stracie ukochanego próbuje stanąć na nogi i zacząć znów normalnie żyć. Nie jest to łatwe zadanie, bo Lou nie znajduje powodów, dla których miałaby przestać bezcelowo funkcjonować. Tak mijają kolejne dni, miesiące, po stracie Willa. Wtedy w jej życiu pojawia się Lily, zbuntowana szesnastolatka. Ich drogi krzyżują się w bardzo zaskakującym momencie, z pewnością taki start nie pomaga w zawarciu znajomości, a kobiety w jakiś sposób zostają ze sobą związane.
Zestawienie zbuntowanej, humorzastej szesnastolatki z dorosłą kobietą po przejściach wydaje się zaskakującym połączeniem. Teoretycznie to młodszy uczy się od starszego, ale w przypadku tej relacji nie jest to tak oczywiste. Bezcelowe, puste życie Lou wypełniło się hałaśliwą, trochę nieprzewidywalną nastolatką, jej bałaganem i problemami.
“I myślę, jakie to dziwne, że takie zagubione dziecko z problemami, które prawie nie zna siebie, może mnie tyle nauczyć, na czym tak naprawdę polega życie”.
Nie chcę zdradzać Wam więcej szczegółów dotyczących losów bohaterek, bo odebrałabym Wam przyjemność z czytania. Uwierzcie mi tylko, że będzie trochę smutku, wzruszeń, ale będzie też radość i humor.
Losy bohaterki momentami wydawały mi się aż nieprawdopodobne, ale właściwie uczuć, które jej towarzyszyły, w jakimś stopniu doświadczył każdy z nas. To historia o podnoszeniu się po upadku, szukaniu celu w życiu po stracie kogoś bliskiego, a z takimi wyzwaniami czasami trzeba się zmierzyć. Dlatego ta książka ma według mnie bardzo uniwersalne przesłanie nie tylko dla osób, które muszą sobie poradzić ze stratą kogoś bliskiego, ale również dla tych, którzy muszą ruszyć z miejsca, zmienić coś w swoim życiu, wziąć stery w swoje ręce.
“Znacznie łatwiej jest tkwić w swojej dołującej robocie i na nią narzekać. Znacznie łatwiej jest nie ruszać się z miejsca, nic nie ryzykować i zachowywać się tak, jakbyś nie mogła nic poradzić na to, co ci się przytrafia.”
Może akurat ta książka da komuś motywację do podjęcia ważnej decyzji o zmianach w życiu, będzie inspiracją dla nowego początku, podniesie na duchu. Tak ja odbieram tę książkę i dlatego ją polecam.
Ta książka mnie rozczarowała. Zdecydowanie lepsza jest pierwsza część. Mam nadzieję, że na tej książce cykl się zakończy…
Kolejne części i wszelkiego rodzaju kontynuacje często mają pod górkę. Oczekiwania po pierwszej, udanej części są podwójne. Ja przyznam, że nie czytałam pierwszej części, więc nie miałam tych oczekiwań, którym książka musiałaby sprostać. Ale przeczytam i wtedy zobaczę, czy mój entuzjazm nadal pozostanie 🙂
Nie czytałam tej książki, pierwszej części zresztą też nie, ale obie zapowiadają się obiecująco.
Dzięki za ciekawą recenzję 😉