Ballada o drobnym karciarzu
Lawrence Osborne
Hazard, wzloty i upadki, zatarte granice między nocą i dniem, dobrem i złem, życiem i śmiercią. Lawrence Osborne zabiera nas w świat kasyn, ogromnych pieniędzy, nałogu i przesądnych graczy.
Hazard to nałóg, w “Balladzie o drobnym karciarzu” widać to świetnie. Gracz jest w stanie postawić wszystkie swoje pieniądze na jedną grę (bo ma przeczucie…). Jeśli wygrywa – jest na fali, gra dalej, świat jest jego. Jeśli przegrywa – jest gotowy żebrać lub kraść, żeby tylko wrócić do kasyna, zagrać znów, odkuć się. Główny bohater zachowuje się podobnie. Lord Doyle ukrywa się w chińskich kasynach przed swoją niechlubną przeszłością.
“Nikt w Chinach nie wiedział dlaczego tu jestem, dlaczego tu siedzę akurat w tej chwili i po blisko dekadzie na emigracji wpatruje się w jakieś karty do binokla. Nikt nie pytał, dlaczego nie wracam do domu, ani nawet czy mam dom. Nikt nie był aż tak niedyskretny, żeby o to spytać, a nawet gdyby spytał, nie byłbym w stanie mu odpowiedzieć. To nie była ładna historyjka, jaką mógłbym dzielić się przy kolacji.”
W Chinach Doyle był kimś anonimowym, nikt nie znał jego historii, on sam, z nikim nie zawarł bliższej znajomości. Kiedy grał, towarzyszyły mu wszystkie emocje, od euforii, radości, nonszalancji, po strach, nerwy, stres, myśli samobójcze. Dzięki autorowi uczestniczymy w huśtawce emocji, wojnie myśli w głowie głównego bohatera. Czasami miałam wrażenie, że Lord Doyle nie żyje na prawdę, że okażę się jakąś zjawą. Tak momentami żył, nie zwracał uwagi na to, czy jest dzień, czy noc, czy spał, jadł, mył się, on po prostu grał. Gra była najważniejsza, to wokół niej kręciło się całe jego życie.
“Czułem się zuchwalszy niż zwykle i straty, jakie ponosiłem przy automatach, nie powstrzymywały mnie od wypłynięcia na głębsze wody. Czy kiedykolwiek powstrzymują? poszedłem do restauracji na pierwszym piętrze i siedziałem tam, obliczając, ile przegrałem i ile mi zostało. Rachunek był prosty, ale coraz bardziej niekorzystny. Prawda wyglądała tak, że po kilku miesiącach grania przy stołach prawie bez przerwy, co wieczór, przepuściłem większą część pieniędzy zaoszczędzonych przez te wszystkie lata i przywiezionych do Makau. Małą fortunę, która miała mi starczyć na dłuższą chwilę, zakładając, że średnio wygrywałbym prawie tyle samo, ile bym przegrywał, a może nawet więcej. Tak się jednak nie złożyło. Nigdy się tak nie składa.”
Pomiędzy kolejnymi rozgrywkami w kasynie poznaje przypadkiem młodą kobietę. To ona pierwsza usłyszy prawdziwą historię o dotychczasowym życiu lorda Doyle. Czas, który spędzają razem balansuje na granicy jawy i snu. Są wyrzutkami, pewnie dlatego tak szybko połączyła ich mocna więź.
“Ballada o drobnym karciarzu” to książka o nałogu, o ludzkiej ułomności, to portret człowieka uzależnionego, bez celu w życiu, który upadł nisko, nawet wygrane pieniądze nie przywrócą mu godności. Gorzkie, ale prawdziwe. Warte przeczytania.