Czy ktokolwiek z nas pomyślał, że za doświadczone dobro w życiu dostanie rachunek i wezwanie do zapłaty. Raczej nikt. Dlatego ta książka tak zdumiewa.
Rachunek za życie dostał główny bohater książki Jonasa Karlssona. Kwota była astronomiczna, a przecież jego życie jest tak przeciętne… więc skąd takie wyliczenie, może ktoś się pomylił?
Krótka notka na okładce zapowiada książkę w stylu „Procesu” Franza Kafki. Rzeczywiście tak jest, „Rachunek” jest utrzymany w atmosferze absurdu, momentami sennego koszmaru. W obu przypadkach na głównych bohaterów zostają nałożone sankcje/opłaty za ich dotychczasowe, normalne życie. Pojawiają się urzędnicy, instytucje, o których istnieniu nikt nie myśli, bo są absurdalne. Dodatkowo procedury, jakie przeprowadzają urzędnicy w „Rachunku”, próba wtłoczenia życia w ramy ankiet, ustalenia współczynników, czegoś co miałoby być wyznacznikiem poziomu szczęścia jest absurdem, który mnie najbardziej uderzył.
Książka skłania do rachunku sumienia, zmusza nas do zastanowienia się, jak wiele dobrych rzeczy wydarzyło się w naszym życiu i czy na pewno jesteśmy ich świadomi.
„Rachunek” przeczytałam na raz, jest wciągająca i z pewnością godna polecenia.