Pierwszą książkę Doroty Gąsiorowskiej czytałam niecały roku temu, była to jej debiutancka powieść “Obietnica Łucji” (kliknij, żeby przeczytać o książce). Teraz w moje ręce trafiła trzecia już książka tej autorki pt. “Primabalerina”. Jej premiera odbędzie się 17 lutego.
Tłem całej historii jest Kraków i Lwów, z czego Lwów jest w “Primabalerinie” magiczny, tajemniczy, ale przy tym wszystkim urzekający, bardzo swojski. Razem z główną bohaterką Niną wielokrotnie przespacerujemy się po uliczkach rynku, będziemy poznawać razem z nią to miasto. Lwów oczami Niny nie ma wad, wszystko w nim jest idealne, momentami aż nierealne. Z pewnością wiele osób po przeczytaniu tej książki, zdecyduje się na wycieczkę do Lwowa. Autorka zadbała o plastyczne opisy miasta.
Bohaterowie to plejada różnych charakterów, często łączy ich ze sobą przypadek. Przeplatają się osoby nieśmiałe i wycofane, z tymi stanowczymi i przebojowymi. Główną bohaterką jest Nina. Wychowała się w sierocińcu, nigdy nie poznała swoich rodziców. Pracuje jako księgowa w domu spokojnej starości. Jest wycofana, nieśmiała, a wręcz płochliwa, nie potrafi walczyć o siebie, nie dba też o to, żeby eksponować swój wygląd. Na jej drodze staje podobnie skryta Irma. Starsza pani pochodzi ze Lwowa, ale skrupulatnie ukrywa swoją tożsamość. Zaprzyjaźnia się z Niną i Igorem. To z powodu Irmy ta dwójka poznaje się i rusza we wspólną podróż (myślę, że nie zdradzam tu zbyt wielu wątków fabuły, ta informacja znajduje się w zapowiedziach książki). Nina szuka na Ukrainie odpowiedzi na wiele nurtujących ją pytań. Usiłuje złożyć w jedną całość kawałki historii dotyczące jej przyjaciółki Irmy.
We Lwowie Nina chodzi w świat baletu, którego do tej pory nie znała, a który teraz stanie się jej światem. Niewielki obrazek z baletnicami i dźwięk dobiegający z katarynki wywołują w niej tyle emocji, ale niestety żadnych konkretnych wspomnień. A do tego figurka baletnicy, która w oczywisty sposób nie jest kompletna, baletki schowane w pudełku i poruszający liścik pewnej kobiety. To wszystko początkowo nie łączy się ze sobą, ale bądźcie czujni, każda z osób, która pojawia się w książce, odegra jakąś rolę 🙂 Kolejne fakty, które poznaje młoda kobieta, mają na nią ogromny wpływ, zmieniają ją.
Myślę, że warto zwrócić uwagę na opisy relacji przyjacielskich w tej książce. Każda z nich jest inna, ale każda warta uwagi.
Dość często miałam wrażenie, że świat, w który weszłam jest zbyt idealny. Mimo smutków, które się przewijamy, cały czas dało się wyczuć, że zmierzamy ku szczęśliwemu finałowi. To chyba cecha literatury kobiecej i nie uważam, że jest to wada. “Primabalerina” jest trochę bajkowa i wyidealizowana, na pierwszy plan wychodzą uczucia, a nie prawdopodobieństwo wystąpienia pewnych zdarzeń. A że kobiety są marzycielkami, to chętnie sięgają po takie książki. Dorota Gąsiorowska pisze lekko i z wdziękiem, potrafi nas oczarować, zabrać w stworzony przez siebie świat.
“Primabalerina” to z pewnością propozycja dla pań. Sądzę, że będziecie zadowolone po przeczytaniu tej książki. Jest przepełniona uczuciami, emocjami, ale jest też ciekawa zagadka, a na dokładkę piękny Lwów w tle.
Za egzemplarz “Primabaleriny” dziękuję Wydawnictwu Znak.
Hmm nie czytam takiej literatury na co dzień i raczej trudno by mi się przez nią brnęło, ale może kiedys nie mówię nie pozdrawiam cieplutko